Sesja absolutoryjna to, jak co roku, czas wniosków i podsumowań. Dla mnie to moment podwójnie trudny i gorzki.
Z jednej strony jako radna niezależna, nie będąca członkinią żadnego klubu, przygotowuję się do wystąpienia, podsumowującego wykonanie budżetu samodzielnie, a mój głos na sali sesyjnej jest traktowany również jako indywidualny. W związku z tym, symbolicznie, co roku, wypowiadałam się jako ostatnia. W tym roku, wyjątkowo, korzystając z braku zgłoszeń pozostałych klubów, mówiłam tuż po kolegach z klubu PiS.
Z drugiej strony – wnioski, które nasuwają mi się jako radnej, optymizmem nie napawają. Ze zdziwieniem obserwuję kolegów, którzy w samych superlatywach wypowiadają się na temat działalności prezydenta. Jak można, patrząc na budżet i uchwały zmieniające go z miesiąca na miesiąc, nawet tuż po jego przyjęciu, dojść do wniosku, że budżet został zrealizowany w całości i bez zastrzeżeń?
Niestety od lat aktualny jest temat opłat adiacenckich, które miasto nakłada, nie mając takiego prawnego obowiązku. Moją wypowiedź z sesji dotyczą tego zagadnienia przytacza nawet Dziennik Zachodni:
Dla zainteresowanych zagadnieniem nieco więcej informacji: http://katarzynazagajska.pl/oplata-adiacencka/
Co z budżetowymi priorytetami, które na podstawie rozmów z mieszkańcami i ich potrzeb składamy od lat, a w ogóle nie są uwzględniane i brane pod uwagę?
Czasem rodzi to przykre i niezrozumiałe konsekwencje, jak choćby przypadek Przedszkola Miejskiego nr 28. Podczas środowej sesji połączono tę placówkę oraz Szkołę Podstawową nr 31 w Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 7.
Tej decyzji można było uniknąć
Uważam, że ta decyzja, szczególnie w obliczu reformy szkolnictwa, powrotu starszych dzieci do szkół podstawowych nie jest decyzją trafioną. W dodatku stanowi pokłosie zaniedbań i straconych możliwości.
Pamiętam jeszcze czasy, gdy w Ząbkowicach działały cztery przedszkola, teraz mimo rozwoju dzielnicy, nowych osiedli w okolicy i sprowadzających się tu rodzin z małymi dziećmi, zamiast ułatwiać im start – utrudniamy.
Przypomnę, że oddziały 5 i 6-latków tego Przedszkola zostały przeniesione do szkoły w roku 2014/2015 z uwagi na fatalny stan budynku A przy Alei Zwycięstwa, w którym mieściła się dotąd placówka przedszkolna. Tu jedna z moich interpelacji w tej sprawie:
Już wtedy rodzice obawiali się, że przeniesienie części Przedszkola wcale nie będzie tymczasowym rozwiązaniem. Jak się okazało, mieli rację.
Właścicielem gruntów, na którym stoi placówka jest ArcelorMittal Poland (dawniej Huta Katowice). Miasto miało więc argument, żeby nie inwestować w obiekt – stoi przecież nie na gminnej ziemi. Dopiero od 2013 roku, gdy głośno i systematycznie mówiłam o zaniedbanym budynku, klimat rozmów między stronami nieco się zmienił, choć decyzje nie zapadły. Pojawiły się za to mniejsze i większe inwestycje, jak wymiana stolarki okiennej, czy ogrzewanie centralne. Z uwagi na coraz większe zagrożenie bezpieczeństwa dzieci próbowano prowizorycznie plombować pęknięcia ścian w części A przedszkola, jednak nie powstrzymało to zniszczeń.
Stale brakowało też pieniędzy na ekspertyzę, która ustaliłaby przyczynę pękania budynku w takim tempie, choć dla mieszkańców i dla mnie było jasne, że jedną z nich są problemy z kanalizacją (w końcu badanie przeprowadzono i wnioski się potwierdziły). Olbrzymia modernizacja gospodarki wodno-ściekowej nie dotarła w ten rejon miasta, o co również apelowałam. Pokłosiem braku środków i szerszego spojrzenia na sprawę oraz szybkich reakcji jest właśnie decyzja o połączeniu Szkoły Podstawowej nr 31 i Przedszkola nr 28.
Przedszkola wołają o wsparcie
Historia moich starań nie tylko o poprawę sytuacji w budynku Przedszkola nr 28 szczegółowo opisana jest w broszurze informacyjnej, która stanowiła podsumowania moich prac w kadencji 2010-2014 (strona 7).
http://katarzynazagajska.pl/wp-content/uploads/2018/09/Broszura_KatarzynaZagajska.pdf
oraz w jednym z ostatnich moich tekstów (nieco bardziej pozytywnym), dotyczącym zmian, zachodzących na Osiedlu Młodych Hutników:
http://katarzynazagajska.pl/to-jest-czas-osiedla-mlodych-hutnikow/
Z przykrością podkreślam, że stan dąbrowskich przedszkoli, które od lat nie mogą doczekać się termomodernizacji jest z roku na rok coraz gorszy Jeśli polityka władz miasta w tym zakresie się nie zmieni, nie stanie się w końcu długofalowa i przewidująca – znów trzeba będzie podejmować bolesne dla dzieci i rodziców decyzje.
Nadmienię tylko, że dowodem na rosnące potrzeby mieszkańców w tym zakresie jest brak 200 miejsc (!) w Żłobku Miejskim, który przecież niedawno został rozbudowany.
Niezmiennie smuci mnie fakt, że gdy słyszę od prezydenta Podrazy i jego podwładnych, że na realizację potrzeb mieszkańców i składanych przeze mnie wniosków „nie ma pieniędzy”, że „wszystko w swoim czasie”, „po kolei” itp., jednocześnie lekką ręką płaci się pół miliona złotych klubowi siatkarskiemu za „promocję miasta”.
Czy w końcu doczekamy się chodnika?
Jest takie miejsce w Dąbrowie Górniczej, które, odkąd pamiętam, stanowi o wiele „lepszą” wizytówkę. To odcinek w trójkącie ulic Ujejskiej, Konstytucji i Alei Zwycięstwa. Kiedy byłam mała i szłam tamtędy (wychowywałam się przy ulicy Ujejskiej), rodzice zawsze powtarzali mi, żebym uważała, bo tam nie ma chodnika. Dziś role się odwróciły – ja martwię się o mojego 72-letniego tatę, kiedy idzie tą drogą do piekarni. Nie pomagają moje starania, wnioski, priorytety budżetowe. Nikogo nie wzrusza, że idą tędy małe dzieci, rodzice z wózkami czy starsi ludzie do przychodni.
Nigdy nie ma pieniędzy ani odpowiedniego momentu, by właśnie na tym odcinku, po kilkudziesięciu latach, pojawił się chodnik, zapewniając bezpieczeństwo i poprawiając komfort mieszkańców.
O sprawie pisały media. Wciąż bez echa:
http://www.twojezaglebie.home.pl/worldpress/walcza-o-chodnik/
Podobna sytuacja jest w Łęce, gdzie mieszkańcy mają już dość proszenia się o chodnik. Wspieram mieszkańców, składając interpelacje w tej sprawie, na przykład tę:
http://katarzynazagajska.pl/portfolio-item/interpelacja-dot-ulicy-przelotowa-leka/
To dla mnie osobiście jedne z najjaskrawszych przykładów tego, że nie możemy szczycić się wykonaniem budżetu, mówić o rozwoju miasta, zapominając, że od lat na wielu odcinkach stoimy w miejscu, a nawet się cofamy.
Prawdziwą promocją miasta są zadowoleni mieszkańcy, którzy nie muszą martwić się o drogi i szukać sposobów, by naprawiano je z budżetu obywatelskiego, który miał rozwijać ich obywatelskie zaangażowanie i kreatywność oraz przyczyniać się do rozwoju miasta, a nie jego bieżącego łatania. Zawsze głośno podkreślam, że nie temu miały służyć środki z budżetu partycypacyjnego. W innych miastach powstają niezwykłe, innowacyjne projekty, jak choćby ławki z ładowarkami czy piękne przestrzenie do rekreacji.
Przed nami najwyraźniej jeszcze długa droga, oby chociaż szybko powstał wzdłuż niej chodnik.
Katarzyna Zagajska