Wiem, że wielu z Was leży na sercu stan dąbrowskiego szpitala, a trochę ważnych informacji się nazbierało, więc postanowiłam zebrać je w jednym miejscu i podzielić się nimi w tym artykule.
Jeszcze przed sesją zgłosili się do mnie pracownicy dąbrowskiego SOR, który jak wiadomo jest jednym z najważniejszych miejsc naszego szpitala. Dąbrowianie pamiętają przecież i film ze szczurem biegającym po oddziale i ciągnące się w nieskończoność problemy z przyjęciem pacjentów i rekordowo długie godziny oczekiwania na przyjęcie przez lekarzy. Docierały do nas też sygnały o braku personelu i odpowiedniej organizacji. Jednym słowem był czas, gdy SOR kojarzył się mieszkańcom i pracownikom wyjątkowo źle.
Sami pracownicy liczyli mocno, że sytuacja się poprawi, gdy jednym ze sztandarowych haseł kandydującego na prezydenta Dąbrowy Górniczej Marcina Bazylaka była właśnie konsekwentna zmiana w szpitalu. Personel SOR mieli nadzieję, że faktycznie ona nadchodzi, gdy 16 marca zatrudniono ordynatora Edwarda Chrapka i koordynatora Tomasza Kulpoka-Bagińskiego. Pojawiły się nowe zarządzenia, regulacje, inwestycje, a pracownicy w końcu czuli, że kierownictwo oddziału jest z nimi i wspólnie dąży do tego, że wszyscy w sprawnej i dobrze zorganizowanej strukturze są na SOR, aby ratować ludzkie życie, „a nie tylko mówić o tym, że chcemy je ratować”. Wyjątkowo rzadko słyszy się takie opinie o nowych szefach, którzy przyszli robić porządek w starych i problematycznych strukturach, prawda? Okazało się jednak, że nowe kierownictwo SOR za porozumieniem stron bardzo szybko pożegnało się z placówką, a jak twierdzą pracownicy, stało się tak z inspiracji dyrekcji szpitala, a nie panów ordynatora i koordynatora.
Informacja o zmianach na SOR dotarła do mnie niedługo przed sesją czerwcową. Na podstawie informacji, które zebrałam, złożyłam interpelację do prezydenta z pytaniami. Ciekawa rzecz, bo wyjątkowo szybko odebrałam telefon ze szpitala z propozycją spotkania i wyjaśnienia poruszanych tam kwestii. Niestety data i godzina spotkania pokrywała się z terminem, gdy mój syn odbiera swoje pierwsze w życiu szkolne świadectwo, poinformowałam więc sekretariat pani dyrektor, że w tym terminie spotkanie jest nierealne, ale uznałam, że to nie jest duży problem, wszak zbliżało się posiedzenie Komisji Zdrowia i Pomocy Społecznej, więc będzie okazja do rozmowy.
Tu treść mojej interpelacji:
Do Rady Miejskiej przyszło zawiadomienie, że w związku przedłużającymi się pracami nad rocznym sprawozdaniem finansowym ZCO, dokumentów nie dostaniemy, ani przed sesją, ani na sesji. Ten punkt z nie do końca zrozumiałych dla nas względów chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam nie pojawił się w planowanym terminie. Jedyne usprawiedliwienie jakie znajduję, to czas epidemii i zaangażowania szpitala w inne sprawy niż dokumentacja, ale jakoś nie wybrzmiało to głośno i wyraźnie na sesji Rady Miejskiej, gdy tłumaczono nam brak tego punktu w porządku obrad. Nie jestem do końca przekonana, czy o to chodziło.
Nowy termin posiedzenia branżowej komisji wyznaczono na 29 czerwca. Do tego czasu pracownicy SOR zebrali kilkadziesiąt podpisów pod pismem, w którym dokładnie opisują swój niepokój i niezadowolenie w związku z kolejnymi zmianami na swoim oddziale.
Pismo przedstawiam Państwo niżej. Warto je przeczytać:
Jak się okazało pani dyrektor Łobejko miała zupełnie inną wizję efektywności pracy obu nowych zarządzających SOR. W odpowiedzi na pismo dyrektor Łobejko zwróciła uwagę, że przypisywanie sukcesów kierownictwa SOR w zakresie zakupów i inwestycji w sprzęt na tym oddziale jest „niekulturalne”, ponieważ w proces zaangażowanych było wiele zespołów pracowników, którzy po godzinach i z wielkim poświęceniem zorganizowali cały proces zakupów. W niełatwym czasie epidemii był to nie lada wyczyn w kontekście i organizacyjnym i finansowym. Zdaniem pani dyrektor kierownik SOR nie wypełniał także dokumentacji, statystyk, ale „zamykał się w gabinecie”, nie pracując na oddziale, a jedynie zajmując się administrowaniem. „Taki kierownik SOR jest nieporozumieniem”. Z kolei obszar obserwacyjno-zakaźny, o którym wspominają autorzy pisma, powstał zanim panowie pojawili się na SOR.
„Wolelibyśmy już więcej na ten temat nie mówić” – zakończyła swoją wypowiedź pani dyrektor.
W tym momencie wkroczył radny Kamil Dybich, sugerując, że źle zadaję pytania o sytuację w ZCO, że sugeruję błędne decyzje dyrekcji, przeciwstawiając je ocenie pracowników, którzy mają zupełnie inne zdaniem na ten temat. Mam nadzieję, że Kamil Dybich nie odbiera tym samym zespołowi SOR prawa do własnej opinii, własnych niepokojów i własnych ocen? Co więcej uważam, że działając w Radzie Społecznej Szpitala ma on nawet obowiązek ich wysłuchać, a może nawet podjąć próbę zrozumienia i poszukania przyczyny, dlaczego zespół kilkudziesięciu osób (lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych) własnym podpisem i własną pieczęcią podpisuje się pod zupełnie odmienną opinią niż prezentuje dyrekcja. To raczej temat do dyskusji, a nie powód do zamykania ust radnym.
Panie radny, przypominam, że jest Pan reprezentantem interesu mieszkańców i to w ich imieniu powinien się Pan troszczyć, zadawać pytania i dociekać. Ja w ten sposób rozumiem i realizują swój mandat, więc proszę mi na to pozwolić!
Za to słowa pochwały należą się przewodniczącej komisji Krystynie Stępień, która stara się wyjaśnić wszelkie wątpliwości, zaprasza dodatkowych gości, którzy mogą naświetlić dodatkowo sprawę, zajmuje się zgłoszeniami mieszkańców zaniepokojonych m.in. usługami opiekuńczymi w mieście i stara się łagodzić burzliwe dyskusje i insynuacje. Bardzo dziękuję.
Na komisji poruszyliśmy też temat braku wypłaty tzw. zembalowego, czyli wyrównania dla pielęgniarek, które od drugiej połowy 2019 roku w naszym szpitalu nie jest wypłacane. Odbieram telefony od zaniepokojonych pielęgniarek w tej sprawie nawet w niedzielę, więc spytałam, o powody i przyczyny braku wypłat, tym bardziej, że zdaniem pielęgniarek w innych szpitalach w regionie pieniądze te bez problemu trafiają na konta osób, którym zostały przyznane. Pani dyrektor wyjaśniła, że to kwestia niejasności prawnych, potrzeby wyjaśnienia ich z ministerstwem, a dodatkowo nie można ich wypłacać, jeśli pielęgniarka była np. na L4. Z tego co mi wiadomo, osoby, które się do mnie zgłosiły na L4 nie były. Temat wraca już zresztą nie pierwszy raz i przykro mi, że wciąż nie został rozstrzygnięty. Może teraz w końcu coś drgnie.
Wracając do tematu sprawozdania finansowego ZCO: opinie biegłych rewidentów brzmi: sprawozdanie jest rzetelne, ale z zastrzeżeniami. Wśród zastrzeżeń są m.in. zawyżona wartość amortyzacji, rezerwy finansowej oraz kosztów finansowych. Jednocześnie jak podkreślał Patryk Kuzior, przewodniczący Rady Społecznej ZCO i naczelnik Wydziału Nadzoru Właścicielskiego, skoro biegli rewidenci uważają, że wartość amortyzacji zawyżono, jaka jest prawdziwa i jak określić jej wartość?
Biegli rewidenci wyliczyli, że w sprawozdaniu w dziale kosztów finansowych i zabrakło kwoty 25 983 zł, która wynika z zasądzonych przez sąd (jeszcze nieprawomocnie) odsetek od zobowiązań. Informacje zaś rewidenci znaleźli w zobowiązaniach warunkowych. Tymczasem autorzy opinii przekonują, że jest niewielkie prawdopodobieństwo, że prawomocny wyrok sądowy będzie w tym zakresie korzystny dla ZCO.
Podobnie biegli rewidenci niepokoją się o wpływ innych spraw sądowych (w tym z wykonawcą budowy Zagłębiowskiego Centrum Onkologicznego) na działalność szpitala i jego bezpieczeństwo finansowe.
Reasumując: nasz dąbrowski szpital ma dziś ponad 114 mln zł zobowiązań krótkoterminowych (wśród nich m.in. ponad 2,7 mln zł z tytułu wynagrodzeń!) oraz 62,2 mln zł zobowiązań przeterminowanych już od roku do 5 lat. Dyrekcja szpitala zwracała uwagę, że w tej sytuacji oczywiście niełatwo zarządza się taką placówką, a proces „wyprostowania” finansów musi potrwać, zwłaszcza że widać też w sprawozdaniu, że rosną dochody.
Mój wzrok przykuła z kolei tabela z informacjami o osobach zatrudnionych, z których wynikało, że w naszym szpitalu rośnie liczba kadry zarządzającej, a nie lekarzy. Dopytałam, czy przypadkiem proporcje nie powinny być odwrotne. Pani dyrektor uspokajała mnie, że choć liczbowo rośnie, kwotowo maleje. Rzeczywiście okazuje się, że za czasów dyr. Grzywnowicza kadra zarządzająca mimo fatalnej kondycji szpitala żyła jak pączki w maśle.
W marcu 2019 roku administracja zarządzająca w ZCO liczyła 30,80 etatu, a koszty osobowe w przeliczeniu na etat wynosiły 12,66 tys. miesięcznie. Na koniec 2019 roku etatów było 37, ale koszty miesięczne w przeliczeniu na etat to już 6,3 tys.
Za to w marcu 2019 etatów dla lekarzy było 95,29, przy miesięcznych kosztach w przeliczeniu na etat wynoszących 13,8 tys. zł. Na koniec 2019 roku liczba etatów zmniejszyła się do 76,92, tymczasem koszty wynagrodzeń wzrosły do 14,2 tys. miesięcznie.
Podsumowując jeszcze ogólną sytuację szpitala, dla zobrazowania przyda się jeszcze kwota straty za 2019, która wynosi 5 250 785, 26. To jest o ponad pół miliona złotych mniej niż w zeszłym roku.
Chyba każdemu z nas zależy na tym, aby szpital był jak najlepiej zarządzany i jak najbardziej przyjazny i bezpieczny dla mieszkańców. Liczę więc, że kwestie dotyczące SOR czy tzw. zembalowego dyrekcja z personelem odpowiednio sobie wyjaśnią, a dane w sprawozdaniach finansowych w końcu będą nas z roku na rok uspokajać a nie niepokoić.
Czego życzę nam wszystkim,
Katarzyna Zagajska