Mam déjà vu. Już kiedyś siedziałam na sali posiedzeń, na której grono ekspertów, poważnych prezesów na zaproszenie prezydenta Dąbrowy Górniczej przekonywało nas, radnych, że nie ma innej i lepszej możliwości niż wybudować drogę do Tucznawy w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego. Nie ma i kropka.
Mam déjà vu. Już kiedyś słyszeliśmy od zewnętrznych ekspertów, czytaliśmy z ich raportów i statystyk, jak bardzo miasto potrzebuje Zagłębiowskiego Centrum Onkologii, i jak NFZ tylko czeka na naszą inwestycję, by wspólnie z nami leczyć pacjentów nowotworowych w najnowocześniejszych warunkach.
W tym pierwszym przypadku okazało się, że za jakiś czas prezydent Podraza wraz z urzędnikami, którzy zarzekali się, że przeanalizowali już wszystko i doszli do jednoznacznych wniosków: „tylko i wyłącznie droga w formule PPP!”, sami przyszli do radnych z zupełnie innym projektem. Miasto drogę wybudowało samodzielnie (dzięki kredytowi z EBI) o 1/3 taniej, a dziś prezydent Bazylak chwali się, że wkrótce inwestycja się zwróci. Co mówiłby gdyby jednak stanęło na współpracy z prywatnym podmiotem?
W tym drugim przypadku wszyscy w ZCO uwierzyliśmy. Inwestycja dla mieszkańców, dla ich zdrowia, dla skutecznej walki z nowotworami, które dziesiątkują nasze rodziny. Trudno się nie zgodzić. Efekt? Rosnące koszty w stosunku do prezentowanych analiz, kontrole NIKu z zatrważającymi wnioskami, publikacje w prasie, o tym, że firma zaczęła budować ZCO, zanim jeszcze wyłoniono ją w przetargu (cud?) oraz NFZ, który w ogóle nie przejmował się nowoczesnym, dąbrowskim ośrodkiem.
Tu można przypomnieć sobie te tematy:
Droga do Tucznawy:
http://katarzynazagajska.pl/dziwne-przypadki-pewnego-operatu/
ZCO:
I fragmenty z materiałów Najwyższej Izby Kontroli, która zajęła się sprawą ZCO: „Nierzetelne sprawowanie nadzoru przez podmiot tworzący znajdowało także wyraz w bezkrytycznym przyjmowaniu przez Urząd planów finansowych Szpitala oraz jego planów inwestycyjnych, które nie zawierały rzetelnych informacji o całkowitych planowanych kosztach inwestycji ZCO. Plany te obejmowały kwoty nakładów bez wskazania wszystkich źródeł finansowania, bez zdefiniowania zakresów etapów budowy ZCO, a podawane w korektach do nich prognozowane wielkości kosztów zmieniały się w sposób niemający potwierdzenia w rzeczywistości. 4. W czasie posiedzeń Komisji Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej i sesji Rady Miejskiej, nierzetelnie informowano o realizowaniu i finansowaniu inwestycji ZCO. Informacje przekazywane przez Prezydenta i Dyrektora Szpitala członkom Rady Miejskiej w trakcie przygotowania i prowadzenia inwestycji nie były, w ocenie NIK, wystarczające dla uzyskania pełnego obrazu stanu jej realizacji, uwzględniającego ryzyka wynikające z podejmowanych w tym czasie działań.
Były też i raporty, analizy, biznesplany. Tak samo jak dziś:
Podmiot tworzący otrzymał następujące opracowania związane z inwestycją ZCO: − przekazane przez Dyrektora Instytutu Onkologii Oddział w Gliwicach pismem z 30 czerwca 2011 roku opracowanie „Projekt. ZCO w Dąbrowie Górniczej. Satelitarny ośrodek Centrum Onkologii – Instytutu im M. Skłodowskiej-Curie w Gliwicach.”, w którym koszty oszacowano w wysokości 69,8 mln zł, maksymalnie 85 mln zł, − dokument pn: „Propozycja sposobu finansowania budowy ZCO” przez powołaną do tego celu spółkę celową (opracowanie z 19 listopada 2012 roku) wykonane przez firmę Gov-invest– przekazane przez Dyrektora Szpitala na przełomie lat 2012/2013, w którym podano szacunkowe koszty inwestycji w wysokości 185 mln zł24, a następnie wstępną prognozę ze stycznia 2013 r. biznes planu takiej spółki celowej, otrzymaną mailem w dniu 21 stycznia 2013 r. z firmy Gov-invest. [Dowód: akta kontroli str. 1455, 1463-1487]
Tu można zobaczyć całość: https://bip.nik.gov.pl/kontrole/I/15/001/LKA/
Nie wspomnę już o zawirowaniach wokół sprzedaży udziałów Alba MPGK ponad 20 lat temu, czy problemach związanych z wiecznie tonącym (finansowo) Aquaparkiem Nemo Wodny Świat, kredytach, wykupywanych udziałach od prywatnych udziałowców itp, olbrzymich kosztach i problemach prawnych przy budowie Centrum Administracyjnego. Każdy mieszkaniec, interesujący się życiem miasta, wie jaka to była wielka prawna i finansowa batalia.
Tu jeden z artykułów na ten temat: http://katarzynazagajska.pl/co-bylo-pierwsze-kontrakt-czy-jego-uniewaznienie-czyli-bulwersujace-dzieje-pewnej-umowy/
To wszystko już było w Dąbrowie Górniczej. Jako mieszkańcy zapłaciliśmy za błędne decyzje, źle sformułowane umowy, nadmierne zaufanie czy nieostrożność już pewnie miliardy złotych łącznie. Dlaczego nic nas to nie nauczyło?
Po co ten przydługi wstęp?
Tak naprawdę przed nami kolejna ważna decyzja. Powinna zaświecić się nam lampka ostrzegawcza, gdy po raz kolejny słyszymy od władz miasta: „mamy analizy, mamy biznesplany, nasi eksperci to sprawdzili. Nie ma innej drogi niż powołać spółkę, która ma zarządzać Fabryką Pełną Życia”.
I na szczęście niektórym faktycznie się włączyła.
W ub. miesiącu odrzuciliśmy na sesji propozycję powołania spółki Fabryka Pełna Życia. Tu moja relacja z sesji:
http://katarzynazagajska.pl/podziekujcie-zagajskiej-czyli-krotka-historia-jednej-spolki/
Prezydent nie daje jednak za wygraną. Naprzeciwko radnych znów posadził ekspertów, a nawet prezesa i wiceprezesa spółki, której nie ma i której istnienie radni odrzucili. Zresztą pan Krzysztof Klimosz, jako osoba nie związana z miastem żadną umową (chyba, że jednak jest inaczej, nie wspomniano nam o tym) jak na „nieprezesa nieistniejącej spółki” zadziwiająco dużo wie o jej planach, wymienia liczby i dane techniczne. Dostał już dostęp do dokumentów? Podziwu godna postawa i zaangażowanie, tak interesować się zadaniami, które do niego nie należą.
Na Facebooku można obejrzeć całość posiedzenia Komisji Rozwoju i Promocji Miasta. Sami Państwo przekonajcie się, czy ten obrazek nie przypomina Wam sytuacji, które już miały miejsce w naszym mieście.
Co mnie niepokoi w tym pomyśle? Zastanawiający upór i twarde stanowisko prezydenta oraz brak alternatywy. Kiedy planuje się olbrzymią inwestycję, wartą 100 mln zł, kiedy każdego roku z budżetu miasta na rzecz spółki mamy przeznaczyć po kilka milionów złotych (teraz 4 mln, nieruchomości Fabryki Pełnej Życia i podatek ponad 880 tys. zł), w przyszłym roku – 6,5 mln i tak aż do 2026 roku (wtedy spółka ma niby radzić już sobie sama), z czystej przyzwoitości (jeśli nie z biznesowego rozsądku!) należałoby mieć jakiś PLAN B. Miasto nie ma. Miasto ma jeden słuszny plan i dziwi się, że nie idziemy za tą propozycją jak w dym.
Mówiłam o wynikach kontroli NIK, o tendencjach w innych samorządach, że od spółek się raczej odchodzi, że często wynikają z tego prawne i personalne kłopoty dla miasta. Nic, jak groch o ścianę.
Przytoczyłam nawet artykuł, analizę Grażyny Kopińskiej z Fundacji im. Stefana Batorego, na temat stanowisk publicznych jako łupów politycznych. Tu można się z nim zapoznać:
Nie zrobiło to na nikim wrażenia. Dziwne, bo karuzela stanowisk w spółkach i urzędach w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu, Czeladzi i Będzinie robi wrażenie na wielu mieszkańcach, szczególnie zwracają uwagę powtarzające się znane nazwiska.
Przykłady? Proszę bardzo:
Dąbrowskie Wodociągi. W radzie nadzorczej widzimy m.in: Patryka Kuziora, naczelnika Wydziału Nadzoru i Kontroli w UM w Dąbrowie Górniczej, Kazimierza Karolczaka, przewodniczącego zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii i Arkadiusza Chęcińskiego, prezydenta Sosnowca
Dla odmiany pani Katarzyna Cichy-Karolczak jest w Radzie Nadzorczej Sosnowieckiego MPGO. W PKM Sosnowiec, gdzie Rada Nadzorcza liczy aż 10 członków (!!!) znalazłam nazwisko Zbigniewa Podrazy, jako reprezentanta Będzina (!). Prezydent Będzina, Łukasz Komoniewski zasiada w radzie nadzorczej Sosnowieckich Wodociągów, pani Monika Chęcińska zasiada w Czeladzkich Wodociągach, pani Katarzyna Gembicka-Bazylak oraz Patrycja Szaleniec są w zarządzie MPWiK w Będzinie, a Ewelina Balt jest członkiem rady nadzorczej spółki Interpromex w Będzinie. Na czele Rady Nadzorczej MZBM w Będzinie zobaczyłam nazwisko Tomasza Sołtysika. Są też radni z Sosnowca, którzy znaleźli pracę w Będzinie czy Czeladzi (np. Tomasz Niedziela, kieruje spółką Arena). Od tych znajomych nazwisk faktycznie może zakręcić się w głowie, jak na karuzeli. To tylko efekt szybkich poszukiwań, nie zagłębiałam się już w szukanie życiowych partnerów i partnerek (byłych i obecnych) znanych lokalnych polityków, których nazwiska nie są takie same.
Rozumiem też, że przewodniczący Komisji Rozwoju i Promocji Miasta, który w imieniu radnych i mieszkańców prowadzi jedno z ważniejszych posiedzeń w tej kadencji i nie ma żadnych pytań i wątpliwości jest dla miasta i SLD ważniejszy i wygodniejszy niż radni, którzy pytają i to w dodatku merytorycznie.
Czy w tej sytuacji mamy przypuszczać, że w radzie nadzorczej Fabryki Pełnej Życia zasiądą eksperci, niepowiązani personalnie profesjonalni menedżerowie? Serio? Kto da nam taką gwarancję?
Wiadomo też, że w ciągu pięciu lat w spółce FPŻ ma się znaleźć miejsce na 26 etatów. Łącznie koszty zatrudnienia to ponad 1 mln 900 tys. zł rocznie. Ile z tego będą mieli panowie prezes i wiceprezes? Nie wiadomo. Dla porównania powiem tylko, że np. w Dąbrowskich Wodociągach wg. uchwały zgromadzenia wspólników z czerwca 2017 prezes i członek zarządu zarabiają po 22 tysiące miesięcznie (część stała wypłaty). Jest też część zmienna (uzależniona od wyników pracy) oraz świadczenia dodatkowe. Jak będzie w przypadku FPŻ? Nie wiadomo.
Cieszę się, że mieszkańcy powoli także nabierają wątpliwości. Już pojawiają się głosy, aby ogłosić referendum w sprawie FPŻ. To naprawdę nie jest tak prosta sprawa, jak wydaje się panu prezydentowi. Być za pięknym, rozwijającym się centrum miasta, a być za spółką, która pochłaniać będzie milionowe koszty to nie jest to samo!
Uważam też, że przepychanie kolanem uchwały, którą radni raz już odrzucili jest lekceważeniem naszego głosu. Już się wypowiedzieliśmy na temat tego rozwiązania w głosowaniu. Pan prezydent nie zmienił projektu, nie zmodyfikował planów i propozycji, nie wniósł nic nowego. Po co więc głosować drugi raz?
Byłabym przeszczęśliwa, gdyby z równą determinacją prezydent miasta zajął się tematem dzielnic, w których od lat 70-tych nie ma chodnika, czy klas szkolnych, w których straszą stare okna i podłogi. Byłoby cudownie, gdyby znalazł się lek na problemy dąbrowskiego szpitala, brak mieszkań i dziurawe drogi.
Nie fundujmy miastu drogich perfum, gdy chodzi w połatanych spodniach i dziurawych butach. Co by było, gdyby każde miasto chcąc odnowić czy zrewitalizować swoje centrum zakładało sobie spółkę-operatora?
Miejmy panie prezydencie trochę zaufania do urzędników w dąbrowskim urzędzie, którzy zarządzali projektami na podobną skalę. Wspierajmy mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców. Nie zapominajmy, ze nowe centrum miasta miało powstać dla mieszkańców i z mieszkańcami, a nie dla developerów i tajemniczych inwestorów z targów w Monachium!
Przed chwilą odebrałam telefon od znajomego, który dzwonił, aby spytać, dlaczego jestem przeciwko tej inwestycji. Przecież ma być piękne centrum, nowoczesna infrastruktura. Chcę więc jeszcze raz podkreślić: JESTEM ZA NOWYM CENTRUM DĄBROWY GÓRNICZEJ. TO MIASTO ZASŁUGUJE NA TAK WSPANIAŁE MIEJSCE. Jestem jednak przeciwko powoływaniu spółki, która będzie kosztowała miliony złotych rocznie. Mam wątpliwości i obawy. Rosną one wprost proporcjonalnie do determinacji i nerwowej postawy prezydenta Bazylaka, który za wszelką cenę chce zrealizować swoją jedynie słuszną wizję o spółce.
Trzymajcie kciuki za nasze dobre decyzje,
Katarzyna Zagajska