Za nami dopiero połowa kadencji Rady Miejskiej, a ja już bez ogródek mogę stwierdzić, że upływa ona pod znakiem licznych problemów mieszkańców szczególnie z dzielnic oddalonych od centrum Dąbrowy Górniczej.
Dla mnie, jako radnej, oznacza to z jednej strony wytężoną pracę i ponadprzeciętną aktywność, z drugiej – olbrzymią satysfakcję. Cieszą szczególnie działania, które skutecznie doprowadziły do rozwiązania problemów czy zwrócenia uwagi władz miasta na niedostrzegane kwestie, ale też fakt, że mieszkańcy dobrze wiedzą do kogo zgłosić się w razie problemów. To dla mnie zaszczyt, że od 6 lat mogę dla Państwa i z Państwem pracować. Co więcej, wygląda na to, że tematów do wspólnych działań nam nie braknie.
Bezpieczeństwo jest priorytetem
Wystarczy wspomnieć o problemach z podłączeniem do zmodernizowanej sieci wodno-kanalizacyjnej i kłopotach z przydomowymi oczyszczalniami ścieków (czytaj tu: http://katarzynazagajska.pl/wiele-jeszcze-wody-uplynie-czyli-znow-problemy-z-kanalizacja/) albo kwestie opłaty adiacenckiej, która wciąż budzi emocje, bo wynika z niekorzystnej dla mieszkańców interpretacji przepisów (tu o kompromisie, który udało się w tej kwestii wypracować: http://katarzynazagajska.pl/oplata-adiacencka-jest-kompromis/).
Do tych tematów dochodzi jeszcze kwestia bezpieczeństwa, hałasu, jakości życia i zanieczyszczenia środowiska, na który skarżą się mieszkańcy wielu dzielnic.
Tylko w ciągu kilku ostatnich dni Dąbrowę Górniczą „rozsławiły” zdjęcia rdzawej chmury nad dawną Hutą Katowice, która miała być efektem awarii w kombinacie. Informacją szybko zajęły się media, zareagował prezydent Zbigniew Podraza, a potem kontrolerzy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska (http://sosnowiec.wyborcza.pl/sosnowiec/1,93867,20945995,kontrola-w-dabrowskiej-hucie-arcelormittal-poland-po-zanieczyszczeniu.html).
Szybkość reakcji i zdecydowanie służb w tej sytuacji z pewnością zasługują na pochwałę. Kłopot w tym, że są mieszkańcy, którzy na tak skuteczne i natychmiastowe działania doczekać się nie mogą już od długiego czasu.
Obwodnica Ząbkowic miała rozwiązać problemy
Mam na myśli mieszkańców Ząbkowic, a ściślej osoby zamieszkałe przy ulicy Związku Orła Białego i Gospodarczej. To obszar, który chyba „od zawsze” borykał się z problemem nadmiernego hałasu, pędzących przez dzielnicę tirów i kierowców, którzy za nic mają ograniczenia prędkości. Były protesty i skargi, które miały się skończyć, gdy wybudowano tzw. drogę do Tucznawy. To tamtędy miały jeździć ciężarówki z obładowanymi „wannami”. Mówiło się nawet o tej trasie: „obwodnica dla Ząbkowic”. Co więcej, jakość życia wzdłuż tych ulic miała się podnieść po zakończeniu remontu drogi, budowie nowych chodników, a wcześniej jeszcze modernizacji kanalizacji wodno-ściekowej.
Wyremontowana nawierzchnia na odcinku 800 metrów zrobiła wrażenie nie tylko na mieszkańcach, ale i na…kierowcach. Wielu z nich nie może się powstrzymać, by wypróbować możliwości swoich aut. W dodatku nic ich nie ogranicza (a już na pewno nie znak ograniczający prędkość do 40 km/h).
Co więcej, z ulicy po remoncie zniknął również znak B-18, wskazujący, że po drodze mogą poruszać się jedynie pojazdy do 12 ton. Szybko okazało się, że nowy asfalt, studzienki i chodniki nie dają rady. Pozapadały się, popękały, podobnie jak ściany domów. Na skraju wytrzymałości są również mieszkańcy. Poprosili mnie niedawno o spotkanie, na którym zjawiło się tak wiele osób, że najwyższy priorytet działania wydawał się rzeczą oczywistą.
Okazało się, że nie pomagają ani rozmowy z urzędnikami, ani wniosek do Inspekcji Transportu Drogowego. Nikt nie kwapi się z pomocą.
Znów „nie da się”
O tym na jakie niebezpieczeństwo i niedogodności narażeni są mieszkańcy przeczytać można w dwóch artykułach, który ukazał się na ten temat.
Sprawą zajęły się:
Twoje Zagłębie: http://www.twojezaglebie.pl/mieszkancy-chca-ograniczenia-tonazu-113358
Wyborcza Sosnowiec: http://sosnowiec.wyborcza.pl/sosnowiec/1,93867,20939796,mieszkancy-maja-dosc-halasu-i-tirow-ktore-zdmuchuja-ich-z-chodnikow.html#BoxLokKatLink
Zapraszam do lektury – wspomnę jedynie o wypadkach drogowych, które miały miejsce na tej drodze, o pieszych „zdmuchiwanych” z drogi, którzy poruszać się muszą niemal trzymając się ogrodzeń domów (po szczegóły odsyłam do artykułów).
Po spotkaniu z mieszkańcami rozmawiałam z Damianem Rutkowskim, zastępca prezydenta, który odpowiada za infrastrukturę drogową. Wystosowałam też oficjalną interpelację, prosząc, by prezydent potraktował ją priorytetowo, nie czekając na ustawowe terminy, bo kwestie bezpieczeństwa terminom podlegać nie powinny.
Niestety odpowiedź przyszła w ostatnim możliwym terminie…Całość korespondencji (oraz listę ponad 120 nazwisk mieszańców proszących o pomoc) znajdą Państwo tu:
W skrócie powiem jedynie, że wiceprezydent Rutkowski nie widzi możliwości, by znak B-18 na drodze przywrócić, podpierając się przepisami o drogach powiatowych. Tymczasem są miasta, które prowadzą świadomą politykę, wyprowadzania z miast tirów, szczególnie jeśli do dyspozycji jest obwodnica.
Troszczymy się o kierowców czy mieszkańców?
Tu wypadałoby po prostu zadać sobie zasadnicze pytanie: czy chodzi o kilka kilometrów drogi, które nadłożyć mają kierowcy tirów czy o spokój i zdrowie mieszkańców miasta?
Jedyny plus, że urzędnicy obiecali interwencję w sprawie egzekwowania ograniczeń prędkości w Inspekcji Transportu Drogowego i Policji.
Stanowisko urzędników nie usatysfakcjonowało mieszkańców. O ich desperacji świadczy również pomysł zorganizowania protestu, który utrudniałby przejazd przez ulicę, szczególnie dużym, pędzącym samochodom.
Ja ze swojej strony obiecuję jak zwykle, dalsze zaangażowanie i (w razie potrzeby) mediacje w rozmowach obu stron.
O zwrotach akcji (mam nadzieję, wyłącznie pozytywnych) będę Państwa informować.
Z poważaniem
Katarzyna Zagajska