Tak się jakoś dziwnie składa, że okres wakacyjny to w Dąbrowie Górniczej wcale nie „sezon ogórkowy”, ale sezon na największe kłopoty. W ubiegłym roku latem wspólnie z mieszkańcami walczyłam, by urzędnicy zrozumieli, że nie mają obowiązku nakładać opłaty adiacenckiej, a jedynie możliwość. W tym roku kłopoty znów wiążą się z tematem gospodarki wodno-ściekowej.
Ma rację rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego, to inwestycja na niespotykaną w historii Dąbrowy Górniczej skalę. Gdzie nie spojrzeć tam problemy.
Tym razem chodzi o pismo, które trafiło kilka tygodni temu do rąk mieszkańców. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że chcecie się Państwo przyłączyć do nowej sieci kanalizacyjnej w swoim mieście. Zgłaszacie to urzędnikom, którzy niestety odmawiają Wam z uwagi na uwarunkowania techniczne domu, w którym mieszkacie. Inwestujecie więc w nowoczesną, ale kosztowną przydomową oczyszczalnię ścieków. Wszystko zgodnie z literą prawa, odbiorami, dokumentacją itp. Pewnego dnia otwieracie skrzynkę pocztową, a w niej list od wiceprezydenta Zaguły:
– Z uwagi na dotychczasowe zaniechanie obowiązku w pierwszej kolejności zostanie nałożona grzywna w celu przymuszenia w jednorazowej kwocie 10 tys. zł, a w całości sięgająca 50 tys. zł.
Brzmi strasznie, prawda? Na szczęście osoby, do których trafił list, dysponowały wcześniejszą korespondencją z urzędem. Takich przypadków było wiele. Niektórym zastraszający ton pisma, wręcz odbił się na zdrowiu.
Efekt ekologiczny przede wszystkim
Grupa adresatów listu zgłosiła się do mnie z prośbą o interwencję. Rozmawiałam z prawnikami, przeszukałam bazę z sądowymi wyrokami, zainicjowałam spotkanie z urzędnikami przy okazji jednej z komisji gospodarki komunalnej. Wiem, że prezydent Zaguła był w tym czasie w urzędzie. Niestety na spotkanie nie dotarł.
Napisałam też w tej niepokojącej sprawie interpelację:
W załączeniu przedstawiłam część korespondencji z urzędem, którą udostępnili mi mieszkańcy. Obecnie oczekuję na odpowiedź . Tematem zainteresowały się również media:
Portal Samorządowy: http://www.portalsamorzadowy.pl/gospodarka-komunalna/przylaczanie-do-kanalizacji-to-obowiazek-od-ktorego-sa-kosztowne-wyjatki,81578_1.html
Gazeta Wyborcza: http://sosnowiec.wyborcza.pl/sosnowiec/1,93867,20352997,miasto-konczy-wielka-inwestycje-przylacz-sie-albo-zaplac-50.html#BoxLokSosnLink
Okazało się, że urzędnicy, chcąc zrealizować zobowiązania dotyczące „efektu ekologicznego” inwestycji pn. „Uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej”, które wiążą się z unijnym dofinansowaniem, postanowili tym pismem „zachęcić” mieszkańców do przyłączenia się do nowej sieci.
Jak wynika z informacji zawartych w w/w artykułach prasowych, dotąd chęć przyłączenia się wyraziło 12 tys. osób. Aby wypełnić zobowiązania gminie potrzeba 16,1 tys. osób. Te brakujące 4 tys. mieszkańców urzędnicy postanowili „wyłowić” wysyłając do wszystkich list, który niewiele różnił się – w mojej ocenie – od listu z pogróżkami. Zresztą nie tylko ja zwróciłam uwagę, że to pismo można by nieco złagodzić i przeprosić mieszkańców. Zwłaszcza, że wysłano go także do tych, którzy wręcz o przyłącze zabiegali.
Przy okazji tematu konieczne jest podjęcie dyskusji o kilku innych ważnych kwestiach. Po pierwsze: czy mieszkańcy faktycznie mają prawny obowiązek przyłączyć się do sieci. Z analiz prawnych wynika, że nie ma takiego obowiązku, jeśli posesja wyposażona jest w sprawnie działającą przydomową oczyszczalnię ścieków. Przepisy mówią też o szczelnych szambach, ale sądy interpretują to różnie. Szambo nie daje już gwarancji, że nieczystości są z niego usuwane we właściwy sposób.
Ważne kwestie, ukryte koszty
Pojawił się jednak ostatnio jeszcze jeden problem. Nowe przepisy nakładają na właścicieli przydomowych oczyszczalni ścieków obowiązek regularnych, bardzo kosztownych badań. To są dokładnie te same badania, które przeprowadzane są w komunalnych oczyszczalniach ścieków. Oznacza to ogromne koszty codziennego użytkowania, które jak łatwo się domyślić, będą nie do udźwignięcia dla przeciętnych użytkowników.
Jeden z mieszkańców wysłał w tej sprawie pismo do resortu ochrony środowiska, a wspólnie rozesłaliśmy informację na ten temat do parlamentarzystów. Być może cała sprawa to wynik jakiegoś przeoczenia, więc warto mówić o tym głośno.
Podobnie jak warto wspomnieć, że część mieszkańców, którzy będą chcieli skorzystać z propozycji Urzędu Miejskiego oprócz przyłącza będzie musiała wybudować przepompownie ścieków – instalację zasilaną prądem elektrycznym.
Przy tej okazji znów nieocenieni okazali się mieszkańcy Dąbrowy Górniczej, wśród których jest wielu ekspertów, zajmujących się naukowo czy zawodowo obszarem, który nas aktualnie interesuje.
Jedna z mieszkanek zwróciła mianowicie uwagę na ważny w dzisiejszych czasach problem. Blackout. Co będzie jeśli mieszkańcy będą mieli przepompownie zasilane prądem, a dojdzie do masowej awarii dostaw energii elektrycznej?
Fachowcy przypominają, że aktualnie pytanie nie brzmi: „czy będzie blackout”, ale raczej „kiedy on nastąpi i jak długo będzie trwał”. W Polsce już mieliśmy tego przykłady, na przykład w Szczecinie 8 lat temu.
Czy jako miasto jesteśmy przygotowani na ten scenariusz? Mieszkanka zwraca uwagę, że przy montażu przepompowni obowiązkowo należałoby zaopatrzyć się w niezależne źródło prądu, wystarczające na co najmniej kilka dni. A to jak wiadomo generuje dodatkowe koszty.
Czy te wszystkie fakty dąbrowscy urzędnicy wzięli pod uwagę?
Katarzyna Zagajska
PS. Ostatnio wydłużono termin przyłączania się do sieci kanalizacyjnej. Obecnie jest to 30 września.
PS 1. Warto tu zajrzeć, poszukując informacji o dotacjach na przyłącze:
http://kanalizacja.idabrowa.pl/aktualnosci/265/czasu_na_przylacza_coraz_mniej.html