Panie prezydencie nie zazdroszczę Panu stanu, w jakim przejął Pan miasto po swoim byłym szefie i gorących spraw, które od początku kadencji wypływają na wierzch. Jeszcze nie skończył się temat szkół SP nr 3 i ZSS, a już na horyzoncie pojawia się nowy problem – dąbrowski szpital. Całe szczęście dla Pana, że większość Rady Miejskiej stoi murem za Panem i w razie czego zasłoni albo nie przyjdzie na niewygodną sesję. Cieszę się jednak, że coraz więcej mieszkańców dostrzega, jak wielki jest kontrast pomiędzy deklaracjami i pięknymi słowami o „współpracy”, „obywatelskim mieście” i „konsekwencji w działaniu” a rzeczywistością. Coraz głośniej słyszy się też, że w Urzędzie Miejskim dawno już nie pracowało się tak źle jak teraz. Co Pan zrobi jeśli właśnie tu wybuchnie kolejny pożar, który będzie trzeba ugasić? Może dzięki tym wszystkim wyzwaniom (żeby nie powiedzieć: problemom) w kolejnych wyborach doczekamy zmian, na jakie Dąbrowa Górnicza rzeczywiście zasługuje?
Dawno już też nie widziano w Dąbrowie Górniczej takiego upadku standardów dyskusji i – chyba trzeba to powiedzieć głośno – demokracji. Kto to widział, aby w tak obywatelskim mieście, radni świadomie lekceważyli swoje obowiązki wynikające z mandatu i jeszcze chwalili się tym na Facebooku. Większość radnych nie przyszła na ostatnią sesję Rady Miejskiej, bo nie podobał im się projekt uchwały, który miał być podczas niej procedowany. Radni nie pofatygowali się nawet wcisnąć przycisk „przeciw” na swoich pilotach, nie mówiąc już o chęci podjęcia dyskusji czy wspólnej pracy nad zaprezentowanym przez nas projektem.
Nad czym mieli głosować i pracować? Grupa radnych: Mateusz Stępień, Grzegorz Jaszczura, Jerzy Reszke, Piotr Bobrowski, Edward Bober, Zbigniew Piątek, i Piotr Ślusarczyk i ja zaproponowaliśmy, aby utworzyć w budynku ZSS Szkołę Podstawową Sportową.
Cały czas chodzi nam o jedno. Chcemy, aby odpowiednio wykorzystać infrastrukturę szkoły, doświadczenie nauczycieli i trenerów, którzy doskonale wiedzą, jak pracować ze sportowo uzdolnioną młodzieżą. Postulowaliśmy, aby zamiast zabierać miejsce dzieciom z predyspozycjami do sportu w szkole, do tego stworzonej, popracować nad rozwiązaniem korzystnym dla wszystkich: rodzice z SP nr 3, którzy chcą korzystać z nowoczesnej infrastruktury szkoły i rozwijać talent dzieci, będą mogli zapisać je do Szkoły Podstawowej Sportowej. Uczniowie z terenu miasta i innych miejscowości również mogliby skorzystać z tej oferty. Dąbrowa Górnicza zyskałaby na subwencji oświatowej i promocji poprzez sukcesy naszych uczniów, a nauczyciele i trenerzy mieliby pracę i zapewniony rozwój zawodowy. Co złego jest w tej propozycji?
Oficjalnie chodzi o projekt statutu szkoły. W wielu samorządach prace nad tym dokumentem rozpoczynają się dopiero, gdy szkoła zostanie powołana. Co więcej, dokument ten pisze się przez wiele tygodni i zaprasza do udziału w pracach wykwalifikowanych w tej dziedzinie specjalistów. W Dąbrowie Górniczej te standardy wyglądają inaczej. Tu statut ma wypracować grupa radnych (i robi to!), którym zależy na udoskonaleniu oferty oświatowej, nie mając wsparcia merytorycznego i odpowiedniej ilości czasu. Najwyżej radca prawny urzędu miejskiego wystawi negatywną opinię ich pracy, a radni, którzy nie widzą potrzeby w rozwijaniu oferty edukacyjnej miasta, wyśmieją ich zaangażowanie i zlekceważą swoje obowiązki. Tak też się stało.
Radny Szymon Widera mówi o tym, że chcemy swoje projekty dopychać kolanem, zwołując nadzwyczajne sesje. Szymonie, jak nazwiesz zwoływanie sesji „do skutku”, głosowanie dwa razy nad podobnymi uchwałami, dyscyplinę głosowania, zarządzoną w PO przez jej szefową, nawet wbrew osobistym odczuciom i opiniom radnych z klubu Koalicji Obywatelskiej, a teraz także precedensową chyba w skali polskiej samorządności dyscyplinę „nieobecności” na sesji, aby tylko osiągnąć cel, czyli przeniesienie SP nr 3 do nowego budynku? Chyba tak właśnie można zdefiniować termin „dopychanie kolanem”, jeśli nie nawet „po trupach do celu”.
Tu artykuł z portalu naszemiasto.pl na temat „dziwnej sesji”
Działamy bez wsparcia radców prawnych, sztabu urzędników, przyjaznej atmosfery, która wiele Wam ułatwia. Nikt nie wskaże nam paragrafu, nie poszuka rozwiązań, nie podejmie z nami dyskusji. Wy również. Pocieszające jest jedynie to, że gdy nie przyszliście na sesję Rady Miejskiej, dając wyraz lekceważenia naszej pracy, demokratycznej dyskusji, ale przede wszystkim mieszkańców, część z nich, która dotąd kibicowała Wam w całej sprawie przeniesienia SP nr 3 do ZSS zmieniła zdanie.
Patrząc z jakim nadzwyczajnym uporem bronicie pomysłu przeniesienia obwodowej szkoły mimo, że są inne, lepsze rozwiązania, część mieszkańców pomyślała, że być może chodzi o coś więcej niż tylko zapewnieniem uczniom lepszych warunków w innym budynku. Po sesji, której formalnie nie było, zgłosiły się do mnie osoby, dotąd będące na czele rodziców, wspierających Wasze działania. Same dostrzegły, że są lepsze rozwiązania niż propozycja, której bronicie z taką zaciętością, narażając się na śmieszność i utratę zaufania mieszkańców. Teraz – mam nadzieję – wspólnie usiądziemy do pracy, bo uważam, że jeszcze nic nie jest stracone.
Wielka szkoda, że w tej dyskusji zapomina się, jak ważna dla rodziców jest oferta szkolna. Dobrze znacie przypadek rodziny z Krzeszowic, która dostosowała swoje życie, aby dziecko mogło chodzić do klasy sportowej w Dąbrowie Górniczej. Tata ucznia zwolnił się nawet z pracy, by móc dowozić dziecko do szkoły. Znam też odwrotny przypadek. Uzdolniony sportowo uczeń odszedł z dąbrowskiego ZSS, bo uznał, że swój talent rozwiać może w Tychach. Wkrótce wyprowadziła się tam cała jego rodzina. Właśnie z powodu szkoły i możliwości, jakie daje ona dziecku. Nie wolno Wam lekceważyć tego tematu!
Na początku artykułu wspominałam o problemach dąbrowskiego szpitala. O tym, że nie dzieje się tam dobrze wiadomo nie od dziś. W kampanii wyborczej Marcin Bazylak zapowiadał, że sprawę rozwiąże. Powołano nawet zespół kontrolny, złożony m.in. z wysokich urzędników dąbrowskiego urzędu i czterech zewnętrznych specjalistów. Podobno wyniki mamy poznać w marcu. Boję się jednak, że zanim to nastąpi wybuchnie bomba, jeśli nie kilka. Pierwsze alarmujące sygnały już do nas docierają.
Dyrektor szpitala, którym jest dziś Zbigniew Podraza zwołał spotkanie z pracownikami SOR. Sytuacja jest tam podobno dramatyczna. Nie ma lekarzy, nie ma ratowników i nie ma chętnych do pracy. Mieszkańcy, którzy czekali na pomoc na SOR po kilkanaście – kilkadziesiąt godzin pewnie mogą się na ten temat wypowiedzieć. Pracownicy tego kluczowego szpitalnego oddziału poprosili radnych o obecność podczas spotkania, traktując je najwyraźniej jako coś więcej niż wewnętrzne spotkanie z pracodawcą. W mailu, który otrzymaliśmy, była nawet prośba o pomoc i wsparcie.
Spotkanie jednak odwołano dzień przed terminem. Czy przyczyną była nagła konieczność pójścia na zwolnienie lekarskie dyrektora Podrazy, czy to, że pracownicy poprosili nas o obecność, tego już się nie dowiemy.
Przyczyn nie udało się ustalić nawet Gazecie Wyborczej – patrz artykuł Atmosfera w dąbrowskim szpitalu zgęstniała. „Niechciane” zebranie z radnymi zostało odwołane
W dodatku to nie jedyna sprawa, która „kipi i wrze” w szpitalu. W dramatycznej sytuacji, gdy nie ma lekarzy dyrektor szpitala odwołał cenionego przez pacjentów i w środowisku ordynatora onkologii. Pacjenci postanowili tak sprawy nie zostawić. Pod petycją o przywrócenie wybitnego specjalisty podpisało się 840 osób!
Uznałam, że skoro także w dąbrowskim szpitalu trudno o dyskusję najwyższy czas zwołać pilne posiedzenie Komisji Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej. Wspólnie z klubem PiS złożyłam w tej sprawie stosowny wniosek, prosząc o zaproszenie na spotkanie prezydenta i jego zastępcy, dyrektora szpitala (od początku nowej kadencji nie mieliśmy przyjemności gościć Zbigniewa Podrazy jako dyrektora szpitala na żadnym z posiedzeń komisji!), pracowników SOR i przedstawicieli zespołu kontrolnego, którzy od listopada pracują nad audytem ZCO.
Uważam, że mieszkańcy mają prawo wiedzieć, co dzieje się w szpitalu, czy istnieje szansa, aby temu narastającemu kryzysowi jakoś zaradzić i czy wciąż mogą liczyć tu na ochronę swojego zdrowia i życia.
Będę Państwa oczywiście informować o efektach działań,
Katarzyna Zagajska