Niestety proszę Państwa zaskoczenia nie było. Nadzór prawny wojewody śląskiego zakwestionował uchwałę dotyczącą uchylenia opłaty adiacenckiej, przygotowaną przez prezydenta i jednogłośnie przyjętą przez Radę Miejską w Dąbrowie Górniczej.
Chodziło o „istotne i rażące naruszenie prawa”, z jakim uchwała została przygotowana. Było dokładnie, tak jak mówiłam, dlatego ze zdziwieniem czytałam prezydenckie oświadczenie, a potem przedziwne komentarze na Facebooku, że uchwała była „niewątpliwym sukcesem mieszkańców zaprzepaszczonym przez wojewodę śląskiego”. To jest kłamstwo. Sukcesem mieszkańców i (nie krępuję się tego podkreślać, z uwagi na ogrom czasu i energii, jaki wkładam w ten temat) również moim, jest to że Rada Miejska dostrzegła w końcu problem opłaty adiacenckiej.
To nie wina wojewody, tylko uchwałodawcy
Tu link do rozstrzygnięcia nadzorczego w temacie dąbrowskiej uchwały: http://bip.katowice.uw.gov.pl/wojewoda/rozstrzygniecia_nadzorcze_2018.html
(obecnie pod powyższym linkiem dokument znajduje się na pierwszym miejscu, potem jednak trzeba szukać pod datą 2018-03-16).
Jeszcze kilka tygodni temu poziom wiedzy radnych na temat tego zagadnienia i problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy był na poziomie komentarzy: „ale o co tyle szumu, przecież jeszcze nikt nie zapłacił żadnej opłaty adiacenckiej i nie wiadomo, czy zapłaci”. Tak próbował bagatelizować problem jeden z radnych na komisji.
Niestety nie wiedział, że w tym czasie mieszkańcy dostają wezwania, mają zajmowane emerytury i zastanawiają się, skąd pożyczyć 6000 zł, 10 000 zł albo nawet 12 000 zł. Niestety nie wiedział, że tuż obok sali sesyjnej funkcjonuje najbardziej osobowo rozbudowana jednostka w Urzędzie Miejskim (10 osób!), której zadaniem jest ściągać powyższe kwoty od mieszkańców. Nie zauważył też chyba, że w budżecie miasta założono, że tylko tegoroczne wpływy z opłat adiacenckich mają wynieść 250 tysięcy złotych. Z ilu mieszkańców i jak wielkie pieniądze trzeba ściągnąć, by ten cel zrealizować!?!
Nie wiem, czy wystarczającym usprawiedliwieniem dla tego radnego jest fakt, że mieszka na terenie jednego z największych osiedli złożonych z samych bloków niemal w centrum miasta. Chyba jednak nie jest, bo większość pozostałych radnych (z terenów zielonych również) nie dostrzegała wagi problemu.
Gdyby Państwo chcieli odświeżyć sobie rozwój tematu opłaty adiacenckiej, to na początek polecam: http://www.katarzynazagajska.pl/mozna-wcale-nie-znaczy-trzeba-czyli-rzecz-o-oplacie-adiacenckiej-dodano-13-02-2018/
a potem również http://www.katarzynazagajska.pl/zniesmy-w-koncu-te-oplate-adiacenka-dodano-16-02-2018/
oraz
http://www.katarzynazagajska.pl/808/
Tu opisuję wszystko (łącznie ze sprawą uchwał, które bezskutecznie próbowaliśmy złożyć na sesji rady miejskiej z Grzegorzem Jaszczurą i Jerzym Reszke). Gdy uzupełniliśmy już braki formalne w projekcie naszych uchwał, nieoczekiwanie swoją własną propozycję złożył prezydent Podraza.
Jak napisała jedna z mieszkanek „nie udało się prezydentowi przekonać własnego prawnika” do tych rozwiązań, ale przekonał Radę Miejską (szczególnie entuzjastycznie nastawieni, byli ci radni, którzy kilka tygodni temu ledwo wiedzieli, czym w ogóle jest opłata adiacencka).
Rozumiem, że w takiej chwili, gdy prezydent wkracza na scenę, by ratować Dąbrowę Górniczą przed „wojnami dąbrowsko-dąbrowskimi” warto ogrzać się w blasku tej (u)chwały, nawet jeśli:
Głosowałam za tą uchwałą również i ja, wcześniej stanowczo i merytorycznie wskazując, gdzie jest błąd i przytaczając przykłady innych miast, opinie prawników i naukowców. Do tego stopnia, że przewodnicząca wyłączała mi mikrofon podczas posiedzenia. W sprawie głosowania nie mogłam postąpić inaczej, bo od lat walczę o rozwiązanie problemu opłaty adiacenckiej i gdy istniał choć cień szansy, że wojewoda jednak nie uchyli dąbrowskiej uchwały, na inną postawę pozwolić sobie po prostu nie mogłam.
Cyniczna gra?
Cały czas jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta gra była cyniczną polityczną zagrywką, żeby zdjąć odpowiedzialność z urzędu miejskiego („staraliśmy się, sami widzieliście”) a przerzucić ją na wojewodę („ten zły wojewoda zakwestionował nasze dobre rozwiązania”). Co więcej, prezydent wiedział o negatywnym dla miasta rozstrzygnięciu już podobno 12 marca. Przez kilka dni nic jednak nie wspominał (a coś już można było zrobić w tej sprawie!), czekając na burzę, która wybuchnie po oficjalnej publikacji. No i faktycznie doczekaliśmy się opinii, o których wspominałam na początku, tylko potwierdzających moje odczucia („sukces mieszkańców zaprzepaszczony przez wojewodę”). Jak cynicznym trzeba być…
Co dalej proszę Państwa? Prezydent idzie do sądu, zaskarżyć decyzję wojewody, a my – autorzy uchwał na temat opłat adiacenckich, które czekają od lutego w Biurze Rady Miejskiej, mamy nadzieję, że nikt nie powie nam na sesji: „poczekajmy kilkanaście miesięcy (a może lat???) aż sąd rozstrzygnie skargę prezydenta”. Bo będzie nam naprawdę trudno podważyć tę decyzję i szkoda marnować czasu mieszkańców, Dąbrowy Górniczej i naszego. Zobaczymy. Sesja miała odbyć się 21 marca, ale przesunięto ją na kolejną środę (28 marca), być może w związku z rozstrzygnięciami wojewody.
To jednak nie wszystko. W sprawie Biura Opłat Adiacenckich napisałam interpelację do prezydenta. Pytałam, od kiedy funkcjonuje jednostka, jakie są koszty jej utrzymania, ile kosztują nas wynagrodzenia dla 10 pracowników, ile prowadzono postępowań.
Tu jej treść: http://www.katarzynazagajska.pl/interpelacje/?album=2&gallery=369
Okazuje się, że prezydent owszem wyliczy mi koszty rzeczowe, ponoszone przez miasto, ale nie zamierza udostępnić mi danych dotyczących kosztów osobowych, zasłaniając się przepisami o danych osobowych. Tymczasem wiadomo, że nie chodziło mi o informację, ile zarabiają poszczególne panie w biurze. Tylko o łączną kwotę wraz z kosztami ubezpieczeń i pochodnymi. Napisałam więc raz jeszcze, uściślając zakres moich pytań.
Pytają mnie również Państwo, co dalej z opłatą adiacencką. Mam nadzieję, że prezydent dotrzyma słowa i do czasu rozstrzygnięcia przed sądem (a nie przypuszczam, by stało się to przed listopadowymi wyborami samorządowymi) wstrzyma wszystkie decyzje. Z drugiej jednak strony, na zapytania dotyczące mojej działki, otrzymałam informację, że obecnie trwa „weryfikacja warunków” (chodzi o to, czy spełniono ustawowe warunki, by opłatę adiacencką nałożyć). Pytam więc, na jakiej podstawie wyliczono warunki pozostałym mieszkańcom?
Przypominam również, że przewodnicząca Rady Miejskiej Agnieszka Pasternak wciąż nie ustosunkowała się do mojej propozycji, by do urzędu miejskiego zaprosić ekspertów w zakresie opłaty adiacenckiej w celu przeprowadzenia szkolenia i debaty w tym zakresie. Mam nawet czasem wrażenie, że brak jest woli do współpracy już nie tylko nawet z nami, ale również ze środowiskami naukowymi. Podobnie jest z prezydentem Podrazą.
Jeszcze jedna ciekawostka, o której już wcześniej pisałam. Mieszkańcy skarżyli się, że ich wąskie działki na Wygiełzowie, na których w dodatku są słupy linii wysokiego napięcia zostały wycenione przez rzeczoznawcę na kwotę ok. 100 zł za metr kwadratowy. Działki w tej samej okolicy, należące do Skarbu Państwa zostały sprzedane za….15 zł za metr kwadratowy ponieważ: „są wąskie, a na ich terenie są słupy linii wysokiego napięcia”. Aż chciałoby się wiedzieć, czy sprawę wyceniał ten sam rzeczoznawca.
Tam, gdzie poczta nie dochodzi
Jest jeszcze kwestia tajemniczej ankiety, która trafiła w ręce części mieszkańców Dąbrowy Górniczej (mam informację z tych lepiej zagospodarowanych dzielnic, że właśnie tam „badano” zadowolenie mieszkańców z pracy urzędników, ze szczególnym uwzględnieniem wiceprezydentów Marcina Bazylaka i Damiana Rutkowskiego). Tymczasem, jeśli mogłabym zaproponować miejsce, gdzie warto rozesłać ankiety, to chciałabym zwrócić uwagę na ulicę Zagrabie na terenie Łośnia.
Właśnie Poczta Polska zawiadomiła mieszkankę z tej ulicy, że więcej do niej korespondencji dostarczać nie będzie. Chodzi o grzęzawisko i trudne warunki dotarcia. Wcześniej podobne problemy miały również służby ratunkowe (!) oraz urzędnicy. Panie Prezydencie, jestem przekonana, że mieszkanka dzwoniąca do mnie z płaczem w sprawie warunków, w jakich musi mieszkać w XXI wieku we własnym mieście, będzie miała w ankiecie o wiele więcej do powiedzenia niż mieszkańcy ulic „willowych”. Pytanie tylko kto i jak dostarczy pani z ulicy Zagrabie ankietę. Wysyłkę pocztą odradzam (nie dotrze). Goniec urzędowy również może utknąć.
Zresztą tu też mamy przykłady, jak żyje się na terenach zielonych w Dąbrowie Górniczej:
http://twojezaglebie.pl/zielone-dzielnice-dabrowy-gorniczej/
Ostatnio zgłosili się do mnie również mieszkańcy i działacze sportowi korzystający z obiektu Unii Ząbkowice, mówiąc, że z uwagi na fatalny stan budynku klubu, został on zamknięty przez Inspektora Nadzoru Budowlanego (czy niedługo czeka to również Dom Kultury w Ząbkowicach, o remont którego tak długo walczę?!?).
Tu moja wcześniejsza interpelacja w sprawie budżetu/kosztów, jaki ma CSiR na utrzymanie tego obiektu sportowego: http://www.katarzynazagajska.pl/interpelacje/?album=2&gallery=325
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest fakt, że stadion został wybudowany w czynie społecznym przez mieszkańców i przez wiele lat funkcjonował jako „dobro wspólne”. Miasto obiekt przejęło za darmo. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Katarzyna Zagajska