Nie da się ukryć, że w powietrzu na sali sesyjnej czuć już zbliżające się wybory samorządowe. Atmosfera między radnymi gęstnieje, a jakiekolwiek argumenty, pomysły czy inicjatywy kwitowane są po prostu jednym stwierdzeniem: „to już chyba kampania wyborcza”. Przyznam szczerze, że jako radnej niezależnej, nienależącej do żadnego klubu pracuje mi się w takim klimacie coraz gorzej.
Nie odnajduję się i nie chcę się odnajdywać – w przeciwieństwie do części kolegów i koleżanek z Rady Miejskiej – w takim stylu pracy. O wiele efektywniejsze są dla mnie konkretnie działania niż blokowanie, przeszkadzanie i krytyka aktywności innych osób. Cały czas nie potrafię zrozumieć takiego podejścia do pracy w samorządzie, ale być może po prostu szkoda mi na to czasu i energii.
Jak o kulach dostać się na III piętro?
Za przykład niech posłuży zdarzenie, które miała miejsce na dzisiejszej – październikowej sesji Rady Miejskiej. Od jakiegoś czasu przyglądam się problemowi budynku przy ulicy Skibińskiego 1 w samym centrum miasta. Swoją siedzibę ma tam od niedawna dąbrowski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia (II piętro), przychodnia (Ip.), poradnie zdrowia, apteka, centrum diagnostyki i terapii In Corpore (III p.). Budynek często odwiedzany jest więc przez osoby chore, starsze czy mające różne dysfunkcje ruchowe. Jadąc na terapię, na wizytę lekarską, czy udając się załatwić jakiekolwiek formalności w NFZ (choćby potwierdzenie lekarskiego zlecenia na laski, protezy i inne) potrzebują windy.
Winda przy budynku oczywiście jest (a formalnie platforma dla niepełnosprawnych – jak objaśnił wiceprezydent Damian Rutkowski). Kłopot w tym, że bardzo często się psuje, a w środku notorycznie zacinają się mieszkańcy, którzy chcą załatwić swoje sprawy w jednym z obecnie ważniejszych społecznie obiektów. Zresztą ja również, jadąc windą i postępując dokładnie według wskazań – nietrudnej przecież instrukcji – również w windzie się zacięłam. Proszę sobie teraz wyobrazić osoby starsze, rodziców z wózkami, chorych o kulach czy na wózkach inwalidzkich, którzy muszą się dostać na I, II czy III piętro. Tymczasem prezydent Rutkowski na piśmie sugeruje, że po prostu użytkownicy windy nie potrafią z niej należycie korzystać!
Są inne, ważniejsze wydatki!
Koszt naprawy windy to około 550 tysięcy złotych. Trudno mi zrozumieć pojawiające się informacje, że brakuje środków na tę inwestycję. Podczas każdej sesji jest tyle przesunięć w budżecie, że gdyby pochylić się nad problemem można z pewnością wyasygnować odpowiednią kwotę. Wystarczy sobie przypomnieć, że zaledwie w ubiegłym roku kilkanaście kroków dalej na Placu Wolności stał pawilon wystawowy z okazji 100-lecia miasta. Dziś smutna, złożona konstrukcja leżakuje na terenie Fabryki Pełnej Życia. Takich wydatków jest w mieście wiele. Pewnie gdyby zaoszczędzić na tego typu „zbytkach”, wystarczyłoby na priorytetowe kwestie. Jak się ta sytuacja ma do Programu Działań na Rzecz Osób Niepełnosprawnych, który realizujemy od 2012 roku, w którym mówi się o zniesieniu barier, usuwaniu ograniczeń i innych działaniach wyrównujących szanse wszystkich mieszkańców Dąbrowy Górniczej?
Przypominam też, że nad windami dla osób mających problemy z poruszaniem się zawisło w Dąbrowie Górniczej chyba jakieś fatum – ile to lat borykaliśmy się z tematem windy przy kładce do Pogorii? Wie chyba tylko były radny Tomasz Pasek, który stale monitorował ten temat. Tu link do listy tekstów na ten temat na portalu Nasze Miasto:
http://dabrowagornicza.naszemiasto.pl/tag/winda-kladka-pogoria.html Bardzo nie chciałabym, żeby podobny los spotkał i tę windę.
Link do mojej interpelacji:
Nie ma warunków do rzetelnej pracy
Wracam jednak do sytuacji na sesji. Kiedy zamierzałam odczytać tekst interpelacji dotyczącej windy (materiał zebrałam na podstawie rozmów z rodzicami, pracownikami i właścicielką ośrodka In Corpore) stale przeszkadzała mi w tym radna Krystyna Szaniawska, która akurat siedzi za mną. Komentarze były tak głośne, że nie byłam w stanie się skupić, ani nawet usłyszeć samej siebie. Zwróciłam się więc z prośbą do Agnieszki Pasternak, przewodniczącej Rady Miejskiej, by poprosiła o ciszę radną, która uniemożliwia mi odczytanie interpelacji. W odpowiedzi usłyszałam, że w zasadzie wcale nie muszę czytać interpelacji podczas sesji, że można je po prostu składać do prezydenta poza sesją. Wszystko to okraszone uwagami o „blasku fleszy”, których nie bardzo rozumiem. Statut daje nam takie prawo i korzysta z niego większość radnych – także klubowych koleżanek i kolegów pani przewodniczącej. Szkoda, że w tej sytuacji przywołuje się do porządku osobę, która chce rzetelnie i pracowicie wypełniać mandat, nie zaś radnego/radną, który zakłóca przebieg obrad i utrudnia działanie w imieniu mieszkańców.
Pod koniec sesji złożyłam więc oświadczenie, w którym podkreśliłam, że od dawna nie czuję, by przewodnicząca Rady Miejskiej, Agnieszka Pasternak zgodnie z postanowieniami statusu angażowała się w koordynację prac Rady Miejskiej czy czuwanie, by wszyscy radni mieli należyte warunki do wypełniania swojego mandatu.
Z przykrością podkreśliłam również, że skoro możliwości składania interpelacji podczas sesji przewodnicząca uważa za zbędne, można było złożyć w tym zakresie propozycje do statutu, nad którym pracowaliśmy w ubiegłej kadencji (miałam zaszczyt kierować tymi pracami). Zresztą wszelkie uwagi i aktywność w tym zakresie pani przewodniczącej uznalibyśmy z pewnością za niezwykle cenne z racji prawniczego wykształcenia i wykonywanego zawodu. Zaznaczyłam również, że w przeciwieństwie do przewodniczących samorządów w innych miastach panią Agnieszkę Pasternak trudno spotkać na komisjach (w tym także budżetowej) czy ważnych, oficjalnych uroczystościach (także w okręgu wyborczym pani przewodniczącej). Najsmutniejsze jest chyba to, że nie jest to pierwsza kadencja Agnieszki Pasternak w samorządzie, więc doświadczenia ze stania na straży statutu miasta, regulaminu pracy Rady Miejskiej czy koordynacji prac Rady powinny być zupełnie inne.
Niektórych ponoszą nerwy
Zresztą kilka dni przed sesją miał miejsce równie nieprzyjemny incydent. Na mój wniosek Komisja Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej odwiedziła Warsztaty Terapii Zajęciowej. Uznałam, że warto, bo w tym niezwykłym miejscu, specjaliści poświęcają się rehabilitacji społecznej i zawodowej niepełnosprawnych podopiecznych i czasem w tym zakresie dzieją się prawdziwe cuda. Podczas wyjazdowych posiedzeń Komisji zwykle rozmawiamy o potrzebach i sukcesach, a także problemach palcówek i miejskich instytucji. Taki jest cel naszych wizyt. Jak się okazuje radny Kamil Dybich nie do końca to rozumie. Gdy spytałam, czy Warsztaty Terapii Zajęciowej mają jakieś problemy, czy wszystko w placówce jest w porządku (o sukcesach i osiągnięciach rozmawialiśmy chwilę wcześniej), radny Dybich przepuścił na mnie słowny atak. Okazuje się, że jego zdaniem nie można i nie wypada pytać o trudne sprawy, a moje pytania są nie na miejscu. Nie wiem, jak pan radny, ale ja nie pracuję w samorządzie, by poklepywać się po plecach, sztucznie się uśmiechać i przytakiwać, że wszystko jest w porządku. Zostałam radną, żeby rozwiązywać realne problemy i reagować na potrzeby mieszkańców. Zresztą spytałam kierownictwo Warsztatów Terapii Zajęciowej, czy poczuło się urażone moimi pytaniami. Usłyszałam, że nie. I był to dla mnie najlepszy komentarz do zaistniałej sytuacji.
I jeszcze inne, ważne kwestie
Podczas sesji złożyłam również drugą interpelację (już w nieco spokojniejszej atmosferze), dotyczącą doposażenia Szkoły Podstawowej nr 22 w kamery monitoringu w celu poprawy bezpieczeństwa obiektu i okolicy.
Link do treści interpelacji:
http://katarzynazagajska.pl/portfolio-item/interpelacja-dot-szkoly-podstawowej-nr-22-w-zabkowicach/
Przy okazji ważnych dla Ząbkowic wydarzeń nie sposób zapomnieć o uczennicy klasy 7 Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 7, która została stypendystką prezydenta Dąbrowy Górniczej. Korzystając z okazji gratuluję uczennicy i jej dumnym rodzicom. Obecną na sesji mamę dziewczynki zaprosiłam do zdjęcia. Poprosiłam też prezydenta, by stanął do pamiątkowej fotografii. Obie dumne panie będą miały więc wspaniałą pamiątkę. Raz jeszcze gratuluję. To wspaniale, że w naszej dzielnicy mamy taką uzdolnioną młodzież!
Przy okazji informacji o ośrodku In Corpore chciałabym poinformować wszystkich rodziców, że nie zawsze trzeba czekać w długich kolejkach w miejskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej na konsultacje ze specjalistą (np. logopedą). Wiem, że brakuje szerszej informacji na ten temat, ale dostaną tu Państwo dla swoich dzieci równie doskonała opiekę specjalistów refundowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Z poważaniem
Katarzyna Zagajska