To była jedna z burzliwszych sesji Rady Miejskiej w tej kadencji, choć – miejmy nadzieję – jej finał będzie szczęśliwy. W dodatku w trybie nadzwyczajnym zwołał ją prezydent, który po latach starań moich i kilku innych radnych zrozumiał w końcu zapisy ustawy o gospodarce nieruchomościami. Zamiast jednak zabrać się do rzetelnej pracy, postanowił ścigać się z samorządowcami, którzy jako pierwsi złożyli własne projekty uchwał, by rozwiązać nabrzmiały w mieście problem opłaty adiacenckiej.
Jeśli chcą Państwo prześledzić szczegółowo historię opłaty adiacenckiej w Dąbrowie Górniczej, polecam lekturę poprzednich moich artykułów na ten temat. Wiem, że to ważne, bo wciąż pojawiają się głosy osób, które jeszcze nie słyszały o problemie astronomicznych kwot, nakładanych przez miasto na właścicieli nieruchomości.
Jak to było, czyli trochę historii
Tu w ujęciu chronologicznym prezentuję ciąg wydarzeń:
http://katarzynazagajska.pl/mozna-wcale-nie-znaczy-trzeba-czyli-rzecz-o-oplacie-adiacenckiej/
W tym artykule opisuję wydarzenia na lutowej sesji rady miejskiej i naszą nieudaną próbę wprowadzenia projektu uchwały i apelu do prezydenta, by zaprzestał egzekwowania opłat adiacenckich od mieszkańców, które dla niektórych osób zakończyły się nawet zajęciami komorniczymi:
http://katarzynazagajska.pl/zniesmy-w-koncu-te-oplate-adiacencka/
W tym miejscu prezydent Podraza nie widział jeszcze konieczności zniesienie opłaty adiacenckiej, a wręcz uważał, że nie ma prawnych możliwości, by odstąpić od pobierania opłat, bo jest do tego zobligowany uchwałami rady miejskiej, a co najważniejsze ustawą o gospodarce nieruchomościami. Nasze argumenty, że zapis ustawy mówi o możliwości, a nie konieczności nakładania opłat za wzrost wartości nieruchomości, prezydent kwitował hasłami typu: „wiem, co do mnie należy”, „znam swoje kompetencje” i tyle.
Na szczególną uwagę zasługuje również relacja z sesji rady miejskiej z 9 września 2015 roku. Uważam, że to właśnie był odpowiedni dzień i odpowiedni moment, by prezydent dostrzegł dokąd prowadzi „pazerność urzędników” (bo tak określił wprowadzenie maksymalnej, 50% stawki opłaty adiacenckiej senator Arkadiusz Grabowski, obecny na sesji 28 lutego 2018 roku).
http://obrady.dabrowa-gornicza.pl/archiwum.php?rok=2015&dzien=2015_09_09&part=Cz.%202.mp4
Bazując na doświadczeniach z sesji (14 lutego) wspólnie z kolegami Jerzym Reszke i Grzegorzem Jaszczurą udoskonaliliśmy nasze projekty uchwał i kilka dni później złożyliśmy je w biurze rady miejskiej. Zgodnie z planem kolejna sesja miała odbyć się 21 marca i miałam nadzieję, że pierwszy dzień wiosny to idealny moment na zmiany w klimacie opłaty adiacenckiej. Po więcej szczegółów zapraszam:
Nagły zwrot akcji
Zupełnie nieoczekiwanie w czwartek przed godziną 17.00 (urząd tego dnia pracuje dłużej) na oficjalnym koncie prezydenta pojawiło się oświadczenie, że oto postanowił uratować miasto przed radnymi, którzy namawiają go do łamania prawa.
Dla osób mających konta na Facebooku link:
Byliśmy zdziwieni takim krokiem, ale od razu nasunęła nam się myśl, że prezydent postanowił zrobić krok naprzód, byle tylko nie dopuścić do głosowania nad profesjonalnie i rzetelnie przygotowanymi projektami. Za to propozycja prezydenta w naszej ocenie zawiera poważny błąd, uwzględniając likwidację opłaty adiacenckiej, ale tak by działała ona wstecz.
W odpowiedzi na oświadczenie prezydenta napisałam tak:
http://katarzynazagajska.pl/panie-prezydencie-czyli-jednak-sie-da/
W piątek udałam się do sekretariatu prezydenta, by umówić spotkanie w trybie pilnym i w związku z naglącą sytuacją. Chcieliśmy zaoferować prezydentowi wiedzę, doświadczenie i zdobyte już informacje na temat opłaty adiacenckiej i rozwiązań innych samorządów w tym zakresie oraz zawnioskować, by również nasze, gotowe już przecież projekty uchwał znalazły się w porządku obrad sesji zwołanej w tak zawrotnym tempie.
W spotkaniu oprócz mnie, Jerzego Reszke, Grzegorza Jaszczury uczestniczyli również parlamentarzyści: poseł Barbara Chrobak, Robert Warwas oraz senator Arkadiusz Grabowski. Usłyszeliśmy tylko, że wszystkie argumenty prezydent wskaże na sesji Rady Miejskiej, że nie ma możliwości, byśmy procedowali również nasze projekty uchwał i znów, że prezydent dobrze zna swoje kompetencje.
Ta historia wydarzyła się już w Swarzędzu
Kiedy już staliśmy w drzwiach, ubierając płaszcze, prezydent tylko zagadnął nas o problem smogu i gorące ostatnio kwestie związane z rządowym programem termomodernizacji. Wkrótce po naszym wyjściu na prezydenckim Facebooku pojawił się wpis, sugerujący, że właśnie problemom ekologii poświęcone było to spotkanie. Nie mogę wyjść z podziwu dla takiego podejścia do sprawy (link dla osób posiadających konto na Facebooku):
Dzień przed sesją Rady Miejskiej TVP 1 wyemitowała program „Obserwator”, w którym zaprezentowano stanowisko mieszkańców i problemy z jakimi borykają się w związku z opłatą adiacencką. Warto obejrzeć:
https://vod.tvp.pl/video/obserwator,27022018-0930,36172964
W okresie od czwartku do środy poświęciłam się całkowicie poszukiwaniu przykładów innych samorządów, które miały podobny problem jak nasz. W Swarzędzu znalazłam niemal identyczną sytuację jak nasza. Tam również stawka opłaty adiacenckiej budziła sprzeciw mieszkańców. Tamtejsza radna zwracała uwagę na problem, ale nikt nie chciał jej słuchać. Wspólnie z mieszkańcami zebrała pieniądze na stworzenie kontroperatu szacunkowego i podważała kolejne wyceny rzeczoznawców. Pani burmistrz cały czas sprzeciwiała się takim działaniom. Dopiero, gdy radna w porozumieniu z mieszkańcami ustaliła, że złoży projekt uchwały zmniejszający opłatę adicanecką do 15%, pani burmistrz postanowiła się ścigać i licytować, kto przedłoży dalej idący projekt.
Faktycznie zwyciężył projekt pani burmistrz, który zmniejszał opłatę adiacenką do 1%, w dodatku uchwała miała działać wstecz. Chciano zmienić wyliczenia, która powstały na podstawie już stworzonych operatów szacunkowych. Skończyło się jednak na tym, że uchwalę zakwestionował nadzór prawny wojewody wielkopolskiego właśnie z uwagi na zapisy o wstecznym działaniu zapisów uchwały. Nie pomogły odwołania do WSA. Mieszkańcy byli tą sytuacją bardzo rozczarowani, dziś twierdzą jednak, że jest jeden pozytywny aspekt tej sprawy: mianowicie upór i zachowanie pani burmistrz w związku z opłatą adiacencką sprawiły, że przegrała w kolejnych wyborach samorządowych. Panie Prezydencie czy naprawdę chce pan powtórzyć scenariusz ze Swarzędza?
Ciekawe rozwiązanie stosują również Tychy, które regularnie poddają pod głosowanie projekt uchwał dotyczący opłaty adiacenckiej i regularnie radni go nie przyjmują. Takich przykładów zresztą przedstawiłam już wiele w przytoczonych wyżej moich artykułach i wcześniejszych wystąpieniach.
Argumenty? Brak
Przyznam szczerze, że słysząc w gabinecie prezydenta, że wszystkie argumenty za swoim projektem uchwały Zbigniew Podraza zaprezentuje na sesji, aż bałam się, co to będą za argumenty. Tymczasem czekało mnie ogromne rozczarowanie. Prezydent wyszedł na mównicę i po prostu wspomniał, że w Katowicach również był przypadek, że jedna z uchwał miała działać wstecz i nadzór prawny wojewody jej nie uchylił. W dodatku projekt dotyczył tematu dróg, a nie opłaty adiacenckiej. Jak mówiłam już na sesji – Panie Prezydencie spodziewałam się, że bazując na Pańskim doświadczeniu, sztabie urzędników, którzy Pana wspierają, od mocy Pana argumentów nie będziemy mieli już nic do powiedzenia. Myślałam, że spokojni o wynik pracy nadzoru prawnego wojewody z czystym sumieniem będziemy mogli zagłosować nad projektem uchwały, już nie martwiąc się o jej los.
Byłam zdziwiona, bo uważam, że już w 2015 roku jako początkująca radna byłam lepiej przygotowana i zgromadziłam więcej, poważniejszych argumentów przeciwko maksymalnej stawce opłaty adiacenckiej niż udało się to prezydentowi z takim doświadczeniem i takim wsparciem urzędniczym.
Za to z dumą patrzyłam również na mieszkańców, którzy potrafili w obliczu problemu zjednoczyć się, w ekspresowym tempie znaleźć się w urzędzie miejskim,by zgłosić treść swojego wystąpienia na sesji rady miejskiej i opowiedzieć o swoich doświadczeniach przed radnymi. Przypomnę tylko, że o sesji dowiedzieli się w czwartek wieczorem, a zgodnie z regulaminem trzeba zawnioskować do przewodniczącej o pozwolenie trzy dni przed sesją. W dodatku w piątek urzędy pracują tylko do godz. 13.00. Brawo za dyscyplinę i wiedzę!
Szkoda, że tych wysiłków nie potrafiła docenić Przewodnicza Rady Miejskiej ani prezydent Podraza, którzy robili wszystko, co mogli, by nie dopuścić mieszkańców do głosu. Ostatecznie udało nam się i do wystąpień doszło.
Obyśmy się mylili
Jedynie co mnie cieszy to fakt, że prezydent przyznał publicznie, że zmienił zdanie w sprawie opłaty adiacenckiej i że się pomylił. Pytanie retoryczne: czy gdybyśmy nie walczyli stanowczo i głośno o likwidację opłaty adiacenckiej, prezydent dojrzałby do dzisiejszej decyzji? Czy cały ten stres, czy wszystkie łzy i zajęcia komornicze, do których doszło były konieczne, by prezydent w końcu dojrzał do zmiany stanowiska?
Wiemy, że nie.
Reasumując: jednogłośnie zagłosowaliśmy za projektem uchwał (bo mając na względzie dobro mieszkańców nie mieliśmy innego wyjścia). Pozostało nam teraz oczekiwać, czy nadzór prawny wojewody dopatrzy się naruszenia prawa w prezydenckim projekcie. Mieszkańcom Dąbrowy Górniczej, którzy już dość przeżyli stresu i nerwowych sytuacji życzę, abyśmy się w swoich prognozach odnośnie zakwestionowania uchwały z wadą prawną po prostu mylili.
Katarzyna Zagajska
PS. To pierwsze medialne echa po sesji nadzwyczajnej: